wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 2.

( na drugi dzień)
*Oczami Lou.

Lily tak słodko wygląda jak śpi. Nie chcę jej na razie budzić.Ale moje zamiary popsuł Bruno. Wskoczył na łóżko i zaczął lizać Lils po buzi. Kiedy już skończył dziewczyna się odezwała.
L- Hej- Powiedziała ziewając.
J- Hej księżniczko. jak się spało?
L- Dobrze. Miękka z Ciebie poduszka- Powiedziała śmiejąc się.
J- Dzięki.
L- Która godzina?
J- Dochodzi 10.00.
L- No to wstajemy.
J- Ok.
L- Ja idę się ubrać- Powiedziała wstając i zabierając swoje ubrania z krzesełka.
Wróciła po ok. 15 minutach. Wyglądała ślicznie. Miała białe Conversy, bluzkę w paski i czerwone spodnie. Dosłownie ja w wersji żeńskiej.
L- To co idziemy na dół?- Zapytała cały czas się uśmiechając.
J- Jasne.
Zeszliśmy no dół. Widok, który ujrzeliśmy po wejściu do salony rozbawił nas do łez. Zayn stojący na krześle, Bruno goniący Nialla z kanapką po całym domu, Harry i All siedzący na wysepce i przyglądający się wszystkiemu no i oczywiście Daddy, który próbował wszystkich uspokoić.
L- Bruno chodź tu!- Krzyknęła Lil. Pies od razu do niej podbiegł a Zayn zszedł z krzesła.
J- Co tu się dzieje możemy wiedzieć?- Zapytałem lekko zły i rozbawiony.
H- No bo Niall robił kanapkę i przybiegł pies i zaczął skakać i szczekać na niego. Wtedy przyszedł Zayn i jak ich zobaczył to się wystraszył i uciekł na krzesełko. Wszystko to obudziło Liama. Ten próbował nas uspokoić. Ja z Ally siedzieliśmy i patrzyliśmy na to wszystko- Zakończył swoją wypowiedź Hazza.
Lily nie mogła opanować śmiechu.
L- Dobra ja się nie będę wtrącać. Bruno choć wracamy do domu- Powiedziała dziewczyna biorąc psa na ręce i kierując się do drzwi.
Li- Nie zostaniesz na śniadaniu?
L- Nie będę robić wam problemu.
H- Nie będziesz i tak już prawie skończyliśmy- Powiedział Hazza pokazując talerz naleśników.
J- No dalej połóż tego psa i siadaj- Powiedziałam zabierając jej Bruna i stawiając na ziemi.
Z- On mi nic nie zrobi?
L- nie on się tylko bawił.
N- I nie zje mojego jedzenia?- Zapytał Nialler ze strachem w oczach.
L- Jak go nie będziesz prowokował to nie- Uśmiechnęła się.
N- Uff.
Po skończonym śniadaniu odprowadziliśmy z Hazzą dziewczyny do domu. Pożegnaliśmy się tradycyjnie buziakiem w policzek.
J- Lily poczekaj.
L- No co tam Marcheweczko?- Zapytała zdziwiona.
J- Daj mi swój numer- Powiedziałem z miną tupu ,, KOT ZE SHREKA"
L- Jasne- Odpowiedziała zapisując swój numer w moim telefonie.
J- Dzięki to papa- Zakończyłem rozmowę kierując się w stronę domu.



Sorry, że taki krótki ale nie miałam weny i kuzynka u mnie jest a przede wszystkim jutro wstaję o 3.30 bo wyjeżdżam. Następnym razem będzie dłuższy.
Jeszcze raz przepraszam.                                                                         Pozdro- Hazzomanka